Tekst wystąpienia prof. dr. hab. Jana Kieniewicza podczas spotkania opłatkowego na Wydziale „Artes Liberales” UW w dniu 21 grudnia 2017 r.

WYZWANIE NASZEGO CZASU: NIE BYŁO MIEJSCA DLA CIEBIE…

 

“dioti ouk en autois topos en to katalúmati”
“Et non erat eis locus in diversorio”.
(Lc.,2,7)

„Byłem przybyszem, a nie przyjęliście mnie”
(Mat. 25,43)

Drodzy Obtymiści!
Powiem więcej: Drodzy Artliberaliści!

Kim bowiem jesteśmy? My wobec tego wyzwania?

Najważniejsze, że jesteśmy sobie drodzy w naszej rosnącej różnorodności, jako taka wolna menażeria. To znaczy: Wspólnota wolnego gospodarowania.

To my: Wolne Stworzenia, Istoty, zespolone w menażowaniu, w trosce o porządek właściwy Akademii, ale zarazem jako Duchy Wyższe, Aniołowie Polacy, Wspólnicy Wydziałowi, kierujemy się troską o wyższe cele. My je wybraliśmy.

Co jest najważniejsze? oto rozrastamy się, odmładzamy się, a z tym wzmaga się nasz apetyt na sukces. Ale to wszystko, te endorfiny i adrenaliny, są pochodną poczucia wspólnoty. Rosnąc, coraz silniej się różnicujemy, w atmosferze poszukiwania coraz wyraźniej zaznaczamy odmienności, a dzięki temu tworzymy wspólnotę wielości dyscyplin i przekonań. W tym tkwi nasza zdolność dialogiczna. Mamy o czym rozmawiać, okazuje się też dzięki temu, że możemy coraz więcej zrobić,

Nasza wspólnota nie wynika z jakiegoś zamierzenia, z przyjęcia projektu. To prawda, przyszliśmy tu pociągnięci atrakcyjnością propozycji „malowania płotu”. Owszem, urzekła nas wizja tworzenia czegoś nowego, wbrew okolicznościom, wbrew pesymizmom, wbrew przekonaniu, że w tym kraju nic się nie może udać. Ale przede wszystkim porwała nas wizja własnego udziału. Udział to znaczy więcej wiele niż uczestnictwo. Jesteśmy udziałowcami, wspólnikami czegoś może jeszcze nie do końca określonego, bo my każdego roku na nowo tworzymy wspólnotę. My, czyli dzielenie odpowiedzialności.

Uderzając w ton patetyczny – proszę o wybaczenie – wyszliśmy garstką szaleńców przeciwko niemocy. Ale nasza droga nie była szaleńczym szturmem, do grodu sławy nie szliśmy po ciałach poległych. Nieustannie dodawaliśmy, za każdym razem uzyskując skok jakościowy, przyrost mocy wynikał z rosnącej zdolności do dialogu. Powiedziałbym słowami poety, oto wyjęliśmy z dusz naszych dawną polską ideę budowania na wolności ducha ludzkiego. Dlatego jesteśmy Obtymistami i Artliberalistami. Wszczepieni w tradycję z całą mocą, wybiegamy w przyszłość, wyprzedzamy czas. Jesteśmy zdolni podjąć wyzwanie.

Czeka nas rok trudny, jak zresztą każdy poprzedni. Jak każdego roku łamiemy się opłatkiem na znak wierności, jedności i pokoju.

Czynimy Mu miejsce.